literature

Wycieczka w gory I

Deviation Actions

Eresevet's avatar
By
Published:
674 Views

Literature Text

Paringi: Austria x Szwajcaria, w następnych częściach Anglia x Francja, Hiszpania x Romano, Rumunia x Bułgaria




Vash wstał i pościelił swoje łóżko. Przyjrzał się starej, podziurawionej w niektórych miejscach pościeli i głośno westchnął. Zdecydował jednak, że nie zakupi nowej. Musiał oszczędzać, aby wyżywić siebie i swoją siostrę. Nastały ciężkie czasy i nie można było myśleć o niepotrzebnych przedmiotach, które wszyscy reklamowali. Vashowi wystarczył stary telewizor, zajmujący sporo miejsca na wyglądającej na średniowieczną, szafie. Odbierał on tylko kilka kanałów, a obraz nie był w kolorze. Żaden z niewielu gości Szwajcara nigdy go nie widział. Nie, to nie tak, że się go wstydził, po prostu wiedział, że w oczach innych to po prostu obciach.

Następnie wszedł od kuchni, gdzie siedziała już Liechtenstein. Podpierała swoje czoło dłonią, dlatego Szwajcaria pomyślał, że nie czuje się dobrze. Usiadł naprzeciwko, napotykając wzrok przybranej siostry.

- Dzień dobry, braciszku. - Powiedziała i wyprostowała się, a jej usta wykrzywiły się w uśmiechu.

- Dzień dobry, Liechtenstein. - Odparł i skupił swój wzrok na niej. - Dobrze się czujesz? Siedziałaś tak, jakby cię bolała głowa.

- Nie, to nic! - Zapewniła szybko, ponieważ nie chciała martwić Szwajcara. W palcach zgniatała rąbek swojej łososiowej sukienki. - Po prostu źle spałam.

- Czy to wina pościeli? - Spytał podejrzliwie. Może pościel Lili także była zniszczona lub nie nadawała się dla dorastającej dziewczyny? Była zbyt cienka lub zbyt gruba? - Nie mamy zbyt wiele pieniędzy, ale jeśli potrzebujesz jej do dobrego snu, to kupię ją, po prostu powiedz.

- Nie, braciszku! To nie wina pościeli. Moja jest jeszcze bardzo dobra, w sam raz! Po prostu miałam zły sen, a potem obudziłam się i nie potrafiłam zasnąć, bo wszystko wydawało się takie podejrzane. Cienie na ścianach, tajemnicze dźwięki na korytarzu... Po prostu bałam się, że jeśli zasnę, coś mi się stanie.

- Mogłaś przyjść do mnie. - Rzekł spokojnie, lecz było słychać w jego głosie nutkę goryczy. Zaczął rozmasowywać sobie skroń. - Przecież ciągle ci powtarzam, że możesz na mnie liczyć. Mogłabyś przyjść do mnie w środku nocy i powiedzieć, że masz ochotę na śledzia, a ja poszedłbym po niego do sklepu. Nie zapominaj się, masz starszego brata.

- Przepraszam. - Spuściła głowę, wytarła spocone ręce o sukienkę i wstała. Rozejrzała się, a następnie podeszła do lodówki. - Nie chcę być problemem. Dzięki tobie mam dach nad głową i jedzenie oraz kogoś, kto mnie kocha. To bardzo dużo. Jesteś dobrym człowiekiem, braciszku. Nikt o złym sercu nie bierze do domu sieroty. I to z ulicy. - Otworzyła lodówkę, jeden z niewielu nowoczesnych w domu przedmiotów. - Co zjesz na śniadanie?

- Liechtenstein... - Zadumał się Vash. Zerknął na siostrę i posłał jej jeden ze swoich uśmiechów. Jego uśmiech wcale nie wyglądał jak szczery uśmiech, tylko jak jakiś grymas, ale Szwajcaria uważał to za wystarczające. W końcu nigdy nie był dobry w wyrażaniu swoich uczuć. - Dziękuję. Teraz przynajmniej nie jestem samotny. I jeśli mogłabyś, zaparz mi kawy i zrób kanapkę z serkiem topionym. Jeden wczoraj otworzyłem, więc nie otwieraj nowego. - Poradził jej, a sam wstał i pogładził ręką nieistniejącą fałdę na różowej piżamie, którą dostał w prezencie od Lili. - Idę się przebrać.

- Dobrze, ja przygotuję posiłek. - Odparła i zalała kawę wrzątkiem. Cieszyła się, że Szwajcaria jest dzisiaj w dobrym humorze. Może uda jej się wprowadzić swój pomysł w życie. Jedynym, co ją martwiło było to, że może sprawdzić dodatkowe, niepotrzebne problemy.

Vash pojawił się z powrotem chwilę później, już w normalnych ciuchach. Zza pazuchy wyciągnął beret i założył go na głowę. Przygładził kilka niesfornych kosmyków i usiadł. Lili postawiła przez nim talerz z dwiema kanapkami. Spałaszował je w zawrotnym tempie, a następnie popił czarną kawą.

- Dziękuję za posiłek. - Skinął głową i wstał. Złożył naczynia na jedną kupkę i położył w zlewie. Podwinął przydługie rękawy i odkręcił wodę. Starał się myć, używając jej jak najrzadziej i w jak najmniejszej ilości, ponieważ ostatnio ceny tej cennej cieczy diametralnie poszły w górę. Dokładnie wytarł kubek i talerz, a następnie włożył je do starej, ledwo stojącej, szafki. Usiadł naprzeciwko żującej kawałek chleba Liechtenstein. - Co chciałabyś dzisiaj robić? Masz jakieś plany? Możemy się gdzieś przejść albo pooglądać telewizję...

- Hmmm... - Udała zastanowienie, lecz tak na prawdę miała gotową odpowiedź. - Mam lepszy pomysł, braciszku. Ostatnio jesteś bardzo zapracowany, więc co powiesz na wakacje?

- Wakacje? - Zmarszczył brwi. Coś mu tutaj śmierdziało, ponieważ uśmiech na twarzy Liechtenstein był inny niż zwykle. W dodatku kilka dni temu słyszał urywek rozmowy telefonicznej przeprowadzonej przez jego siostrę i jakąś tajemniczą osobę. Dziewczyna cały czas przytakiwała i zapewniła, że zrobi wszystko, co w jej mocy, aby się udało. Cóż, Vash nigdy nie przypuszczał, że jego siostra miała przed nim jakiekolwiek tajemnice, lecz najwyraźniej się mylił. Może ktoś ją szantażuje i każe brać udział w tym spisku przeciwko niemu? - Chcesz jechać na wakacje? Mamy środek zimy.

- Właśnie. To świetna pora na wakacje zimowe. - Zaakcentowała ostatnie słowo. - Powinieneś chociaż raz pomyśleć o sobie, a nie o pieniądzach. Też masz prawo do urlopu...

- Ale to kosztuję. I to dużo. - Wszedł jej w słowo. Splótł ręce na piersi, pozostając nieugiętym. Co ta dziewczyna w ogóle sobie myślała? Żeby nagle wyskakiwać z takim dziwnym pomysłem... Przecież wiedziała, że Vash nienawidził wydawać pieniędzy na zbędne rzeczy. A wakacje do nich należały, w końcu dało się bez nich żyć.

Liechtenstein westchnęła głęboko, skończyły jej się pomysły. Na początku sądziła, że pójdzie łatwiej. Nie spodziewała, że Szwajcaria będzie się jej tak długo opierał. Mogłaby przecież użyć ostatecznej broni, lecz najpierw musiała to skonsultować. Przeprosiła brata i poszła do swojego pokoju. Podniosła słuchawkę starego, ledwo działającego telefonu stacjonarnego i ostrożnie wykręciła numer. Przez chwilę słychać było tylko sygnały, lecz w końcu ktoś odebrał.

- Dzień dobry, czy rozmawiam z panią Elizavettą? - Zapytała grzecznie i cicho. Nie chciała, aby brat ją usłyszał.

- Tak, to ja. - Odparła kobieta. - Słońce, mówiłam ci przecież, żebyś nie nazywała mnie "panią". Czuję się przez to stara. - Jęknęła.

- Przepraszam. - Wyraziła skruchę. Wciąż nie umiała przyzwyczaić się do bycia z Węgrami na "ty".

- I jak? - Ożywiła się. - Przekonałaś go?

- Niestety nie, ciągle powtarza, że to za dużo pieniędzy i nie potrzebuje żadnego urlopu. Nie mam już pomysłu, co mu powiedzieć, aby w końcu się zgodził.

Węgierka przez chwilę milczała, intensywnie myśląc. Nie wiedziała, że Vash to taki uparty człowiek. Roderich wspominał jej, że nie będzie łatwo, ale nie mogła przypuszczać, że AŻ TAK ciężko!

- Hmmm... Nie wygląda to za fajnie. - Przerwała ciszę. - Użyj ostatecznej broni.

- Ale czy to nie będzie dla ciebie problemem? - Zaniepokoiła się Lili.

- Nie martw się o to. Jak się uprę, to zdania nie zmienię. - Zaśmiała się poczciwie. Po chwili spoważniała. - Wiesz dokładnie, co robić?

- Tak.

- Jak dalej będzie się upierał, to napomknij mu o demonach, które nawiedzą go w nocy. Do usłyszenia, Lili.

- Do widzenia. - Odparła i odłożyła słuchawkę na miejsce. Wygładziła swoją sukienkę i zaczęła głęboko rozmyślać nad przeprowadzoną przed chwilą rozmową. Nie sądziła, że Elizavettę stać na takie posunięcie. Musi chodzić o coś naprawdę ważnego. Ale o co? Tego nikt nie chciał zdradzić biednej Liechtenstein, która po części czuła się jak zwykły pionek. Wyciągnęła z szafki zniszczoną książkę i przeczytała kilka rozdziałów. Zdecydowała, że porozmawia z bratem podczas obiadu.





Roderich siedział w salonie i słuchał pogodynki. Wszystko wskazywało na to, że pogoda w Alpach przez następny tydzień będzie sprzyjała narciarzom. Już widział siebie, jak wjeżdża wyciągiem na największą górę, a potem sunie na nartach w dół po stromym zboczu.

- Gdzie idziesz? - Zapytał Węgierkę, która niespodziewanie pojawiła się w pokoju. Ubrała się niezwykle ładnie, chociaż zdaniem Austriaka trochę zbyt wyzywająco. Założyła ciemnozieloną koszulkę na ramiączkach, granatowe rurki i złote, ozdobione klejnotami szpilki.

- Dopracować nasz plan. - Odparła z uśmiechem. Zdjęła wiszącą na wieszaku patelnię i zamachnęła nią kilka razy. Rozmarzyła się i dodała. - Tak dawno jej nie używałam...

- Mianowicie kogo idziesz teraz nastraszyć?

- A ty od razu wyciągasz durne wnioski. Nie mam zamiaru nikogo straszyć. - Fuknęła na niego, marszcząc nosek. Ręka trzymająca patelnię lekko zadrżała. Elizavetta była w swoim żywiole i mogła zachować się bardzo agresywnie, o czym Austria doskonale wiedział. - Idę odwiedzić Vasha, bo Liechten mówiła, że chłopak wciąż nie daje się przekonać. Może zahaczę o dom Feliksa. Dawno nie rozmawialiśmy, a zbliża się nasze wspólne święto. W dodatku muszę wtajemniczyć go w plan. Wiesz, potrafi być bardzo użyteczny. Na koniec skoczę do Gilberta. - Uśmiechnęła się złowieszczo. W jej umyśle pojawiły się niezwykle krwawe sceny.

- Chyba nie każesz mu pokutować tak jak ostatnio? - Zapytał beznamiętnie. - Ludwig wspominał, że wtedy Gilbert przyszedł do niego w nocy. Był cały roztrzęsiony. Ponoć omal się nie posikał...

- Wtedy to nie byłam ja. Białoruś mi pomagała. - Powiedziała i oparła się o framugę drzwi. - Nie wiedziałam, że mamy ze sobą aż tyle wspólnego. Ale tym razem nie mam zamiaru z nim walczyć. Jego też trzeba wtajemniczyć.

- Rozumiem. - Przytaknął. Musiał przyznać, że jego była żona nieźle wszystko obmyśliła. Dopracowała każdy szczegół i wtajemniczyła wiele osób. Niektóre kwestie były nieco wstydliwe, ale w końcu on sam poprosił ją o pomoc. Nie mógł narzekać i szedł zgodnie z planem. Nie może zawieść ludzi, którzy mu pomagają. - Mam prośbę... - Zaczął i zarumienił się. - Nie naskakuj za bardzo na Vasha. Jest bardzo podejrzliwy i rzadko okazuje strach.

- Mówisz, masz. - Puściła mu perskie oczko, a lśniące włosy opadły na obnażone ramiona. Otworzyła drzwi i pomachała do Austrii.

- Elizavetto, jeszcze jedno! - Krzyknął za nią skołowany.

- Ta? - Mruknęła nieco zirytowana. Zmarszczyła brwi i zgarbiła się, czekając na odpowiedź Rodericha.

- Mamy zimę... - zaczął tajemniczo, a kobieta spojrzała na swój strój.

- Cholera...





- Lili, obiad jest gotowy! - Zawołał Vash i zasiadł do stołu.

Po chwili w progu pojawiła się jego siostra. Zacisnęła dłonie w pięści i usiadła naprzeciw. Chwilę jedli w ciszy przerywanej tylko uderzeniami łyżki o talerz. Liechtenstein zastanawiała się, jak powinna zacząć rozmowę.

- Nie smakuje ci? - Zapytał Szwajcaria, widząc, że dziewczyna już od dłuższego czasu pochyla się nad zupą i nie je jej.

- Och, przepraszam! - Opamiętała się i w ekspresowym tempie pochłonęła resztę. - Zamyśliłam się. Wciąż zastanawia mnie, dlaczego nie chcesz wybrać się na urlop.

- Mówiłem ci, że to wszystko kosztuje za dużo. - Westchnął i zaczął rozmasowywać skronie. Nie wiedział, jakich argumentów mógłby użyć, aby przekonać ją do swoich racji. - Dlaczego tak bardzo zależy ci na tym wyjeździe?

- Martwię się o twoje zdrowie. - Odparła, ściskając rąbek sukienki. - Sądzę, że za bardzo poświęcasz się pracy.

- Poświęcam się, ponieważ muszę. Gdybym nie pracował, nie mielibyśmy co jeść. Spróbuj to zrozumieć. - Poprosił błagalnym tonem, co wprawiło Lili w zakłopotanie - znów zdenerwowała swojego ukochanego brata i stała się dla niego problemem.

- A jaką podjąłbyś decyzję, gdybyś nie musiał płacić za wyjazd? - Wytoczyła ostateczną broń, nerwowo bawiąc się palcami pod stołem. Tym razem musiał się zgodzić!

- A niby kto by go ufundował?

- Mam znajomości. - Powiedziała, niezbyt pewna, czy powinna wspominać o Elizaveccie. Następnie dodała, niemal błagając. - Po prostu się zgódź!

- Najpierw opowiedz mi co nieco o tych twoich znajomościach. - Rzekł podejrzliwym tonem, opierając czoło o splecione dłonie. W jego sercu zapłonął niepokój.

- Ufasz mi? - Zapytała stanowczo. Vash zastanawiał się przez chwilę, a po chwili niepewnie kiwnął głową. - W takim razie się zgódź! Proszę!

- Muszę się poważnie zastanowić. - Wstał i zasunął za sobą krzesło. - Mam nadzieję, że nie wciągnięto cię w żaden spisek. Nie darowałbym sobie, gdyby coś ci się stało. Idę powypełniać papiery do biura, wiec zachowuj się przyzwoicie i nie otwieraj nikomu. - Skinął głową i wyszedł z pomieszczenia, zostawiając siostrę samą.

Liechtenstein wstała i złożyła naczynia na jedną kupkę. Następnie wszystkie umyła, wytarła i odłożyła na ich miejsce w szafie. Te czynności pochłonęły sporo czasu, lecz pozwalały utrzymać porządek. Dziewczyna zastanawiała się, jaką decyzję podejmie jej brat. Chociaż nie miała kompletnego pojęcia o celu tego całego wyjazdu, wiedziała, że dla Elizavetty i Rodericha ma on olbrzymią wartość. Ostrożnie wspięła się po schodach na piętro. Jęknęła, gdy stare deski zaskrzypiały pod jej niewielkim ciężarem. Miała nadzieję, że Szwajcarii nie przeszkodziły one w pracy. Weszła do swojego pokoju i oniemiała; przy biurku siedziała Elizavetta i kartkowała jakiś zeszyt.

- Och, pani Węgry. - Powiedziała, nieco zdziwiona obecnością przyjaciółki. Nawet nie wiedziała, kiedy i jak szatynka dostała się do posiadłości.

- Mówiłam ci, abyś nie mówiła do mnie per pani. - Złożyła usta w dzióbek i odwróciła głowę, a kilka loków opadło na ramię.

Lili oświeciła światło i zbliżyła się do Węgierki. Postanowiła zatrzymać się, gdy poczuła delikatną woń alkoholu. Kobieta musiała coś pić przed przybyciem. Nie zdziwiła się, gdy ta oświadczyła, że była z wizytą u Feliksa.

- I jak? Zgodził się? - Uśmiechnęła się zachęcająco.

- Powiedział, że musi się zastanowić i poszedł do biura. - Odpowiedziała zgodnie z prawdą, splatając dłonie. - Zaczął wypytywać się o znajomości, ale go zbiłam z tropu, bo nie wiedziałam, czy mogę o pani... O tobie wspomnieć. - Poprawiła się w ostatniej chwili.

- Dobrze. - Pokiwała głową. Lili nie wiedziała, czy spowodowało to zbyt wielkie stężenie alkoholu we krwi, czy było to zachowanie celowe. Węgry przez chwilę myślała, aż w końcu przemówiła. - Szczerze mówiąc, to przyszłam tutaj, aby postraszyć trochę Szwajcarię. Potem zdecydowałam, że najpierw zapytam się ciebie, bo moja ingerencja może być niepotrzebna. No ale wygląda na to, że muszę zainterweniować... - Wstała, po chwili zachwiała się i znowu usiadła.

- Wszystko w porządku? - W Liechtenstein włączyła się wrodzona troska.

- Jasne, że tak! - Wyszczerzyła się. - Po prostu chyba przesadziłam z ilością wódki u Felka...

- Dziwię się, że wciąż potrafisz trzeźwo myśleć. - Powiedziała. Dokładnie wiedziała, co dzieje się z jej bratem, gdy spożyje choćby niewielką ilość alkoholu. Zatacza się, aż w końcu upadnie, mówi rzeczy kompletnie nie w jego stylu - najczęściej pozbawione sensu. Najgorsze jest to, że w chwilach tej słabości można od niego wyciągnąć prawie wszystko, od pieniędzy po cenne informacje. Lili nawet rozmyślała nad upiciem go, aby wymusić zgodę na wyjazd, lecz wiedziała, że taki czyn trwale pogorszyłby stosunki między nimi.

- Popijawy ze Słowianami mnie uodporniły. Zdziwiłam się, kiedy zamiast z kieliszka, zaczęli pić prosto z kanistra...

- Mogę o coś zapytać? - Zaczęła i postawiła krzesło przed szatynką, a po chwili na nim usiadła.

- Wal śmiało.

- Po co właściwie ten cały wyjazd? - Zapytała z wyraźną determinacją w oczach. To była jedyna rzecz, której nie rozumiała i w końcu postanowiła się jej dowiedzieć. Patrzyła jak oczy Elizavetty rozszerzają się, a usta uchylają w akcie głębokiego zdziwienia.

- Nie powiedziałam ci? - Spytała powoli, uważnie obserwując przyjaciółkę. Nie mogła w to uwierzyć! Jak mogła nie wtajemniczyć osoby, która odgrywała w jej planie jedną z większych ról? Gdy w odpowiedzi na jej pytani Liechtenstein pokręciła przecząco głowa, pacnęła się mocno w czoło. - Wybacz mi. Byłam pewna, że wiesz o wszystkim. Za chwilę ci wszystko wytłumaczę.

Węgry przez chwilę milczała, zastanawiając się jak najlepiej przekazać blondynce wszystkie informacje. Po chwili odezwała się i zaczęła cicho wszystko tłumaczyć.

- Najpierw zacznę od tego, dlaczego wybrałam akurat góry. Są najbliżej nas wszystkich i wszyscy głośno stwierdzili, że z chęcią pojeździliby na nartach albo snowboardzie. W dodatku te w Szwajcarii są najwspanialsze, przy czym Vash też ma blisko.

- Jacy "wszyscy"?

- Cóż, same nie dałybyśmy sobie rady, więc zaprosiłam do współpracy parę państw. Jeśli Szwajcaria zgodziłby się na wyjazd, to łącznie pojechałoby sześcioro osób. Ja, ty, Szwajcaria, Austria, Prusy i Polska. - Spojrzała na Lili, spodziewając się pytań. Następnie kontynuowała. - Podzwoniłam do różnych ludzi i znalazłam dogodną miejscówkę. Piętnaście minut piechotą do najbliższego stoku, ogrzewane pokoje, wyżywienie i, co najważniejsze, niezwykle niska cena, co napewno spodoba się twojemu bratu.

- A na ile byśmy wyjechali?

- Myślę, że jakoś tak na tydzień. Wystarczy czasu, aby każdy się wybawił i zaliczył pobliskie stoki. Bo jakieś trzydzieści minut piechotą są następne. Ja i Feliks mamy zamiar zorganizować dyskotekę, jeśli oczywiście będą chętni i właściciel się zgodzi.

- A jaki jest główny cel wyjazdu? - Zapytała Lili, analizując słowa Węgierki w swojej głowie.

Elizavetta westchnęła w duchu. Starała się odkładać ten moment jak najdłużej, ponieważ bała się reakcji dziewczyny. Równie dobrze, zamiast pomocy, mogła odmówić udziału i wszystko pójdzie z dymem. Uśmiechnęła się szeroko i powiedziała:

- Mam zamiar spiknąć twojego brata z Austrią.

Patrzyła, jak na twarzy Liechtenstein odmalowuje się zdumienie i szok. Raczej nie tego się spodziewała. Węgry musiała temu zaradzić.

- Błagam cię. Nie myśl źle o swoim bracie. Po prostu on i Austria byli kiedyś bardzo bliskimi przyjaciółmi, ale nagle... coś się stało. Nie mam pojęcia, co, ponieważ Roderich nigdy mi o tym nie powiedział. To musiało być coś poważnego, skoro Vash nienawidzi go za to do dzisiaj. Wiem, że Roderich wciąż marzy o odnowieniu relacji i złagodzeniu sporu, dlatego poprosił mnie o współpracę.

- Czyli mam rozumieć, że będziesz próbowała ich pogodzić? - Zapytała cicho, ponieważ jeszcze nie doszła do siebie po wyznaniu Elizavetty. Słowo "spiknąć" wywoływało u niej negatywne skojarzenia.

- Tak.

Liechtenstein odetchnęła głęboko. Mimo długiego zastanawiania się, postanowiła zaufać przyjaciółce.






Vash siedział na twardym krześle i pochylał się nad kartką. Co chwilę rzucał ciche przekleństwa w stronę prześladującego go od niedawna bólu pleców. Drobnym jak mak druczkiem pokrywał puste miejsca w formularzu. Nagle sięgnął po telefon i przeprowadził krótka rozmowę z szefem jednego z banków. Niezbyt zadowolony, uzupełnił ostatnie puste miejsce i pod spodem złożył swój podpis. Czuł, jak jego powieki stają się ciężkie i lada moment zaśnie. Wstał, szybko robiąc porządek na biurku. Założył różową piżamę, podarowaną przez siostrę. Odsunął kołdrę, usiadł na łóżku i przykrył się nią.

Jakąś godzinę później obudziło go głośne chrobotanie. Niezbyt świadom czegokolwiek, zamruczał i przewrócił się na plecy. Ogarnął go strach, gdy drzwi otworzyły się, a do pokoju ktoś wszedł. Szwajcaria pomyślał, że to tylko sen. Skulił się w sobie i znów zapadł w niespokojną drzemkę.

- VAAAAAAASH! - usłyszał syczący, kobiecy głos. - VAAAAAASH!

Kołdra poruszyła się, a chłopak poczuł jakiś ciężar w okolicy swojej miednicy, a także gorący oddech owiewający jego delikatną szyję. Spanikował. Nie myśląc logicznie, zrucił z siebie wszystko i przestraszony spojrzał na postać kurczowo trzymającą się jego piżamy. Nagle zjawa podniosła głowę. Na twarzy wykwitł demoniczny uśmiech, a oczy ciskały błyskawicami. Przynajmniej w świetle księżyca tak to wyglądało. Szwajcar chciał sięgnąć po broń opierającą się o ścianę, lecz to coś chwyciło oba jego nadgarstki, nachyliło się i ochrypłym głosem zaczęło szeptać.

- Zostawię cię w spokoju pod jednym warunkiem... To tylko jeden drobny warunek, który musisz spełnić... Wystarczy, że przytakniesz... - jej długie, puszyste włosy połaskotały drżący policzek. - Masz obiecać mi, że pojedziesz z Lili... na wakacje zimowe... - Widząc, że chłopak chce zadać pytanie, przerwała mu. - Nie zadawaj pytań ani mnie, ani Lili... To rozkaz... Przystajesz na warunki?

Vash skinął głową, tłumiąc w sobie płacz. Gdy otworzył oczy po kilku minutach, był sam.
Udzielił mi się zimowy klimat i postanowiłam napisać takie luźne coś :iconyayaustriaplz:
Jeżeli chodzi o paringi, które mają się pojawić - jestem otwarta na propozycje, możesz śmiało powiedzieć o parze, którą chciałbyś tu zobaczyć (oprócz USUK i RoChu...)
Liczę na komentarze (jak ktoś to w ogóle przeczyta)
Część II: wkrótce
© 2013 - 2024 Eresevet
Comments13
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
NightSamurai's avatar
Bardzo fajne. Czekam na drugą część! :D